Relacja: Liga Polska - 2 liga grupa zachodnia, sezon 2011/12
Kolejka: 26 - Data: 18.04.2012 Godzina: 16:00 | ||
Elana Toruń - Calisia Kalisz 2 - 1 | ||
Strzelcy: | ||
Elana Toruń: | ||
Calisia Kalisz: | ||
Sędziowali: | ||
Widzów: | ||
Żółte kartki: | ||
Czerwone kartki: |
- W minorowych nastrojach piłkarze Calisii opuszczali Toruń po środowym spotkaniu 26. kolejki II ligi z miejscową Elaną. Podopieczni Grzegorza Dziubka przegrali 1:2, tracąc cenny punkt w końcówce w kuriozalnych okolicznościach. - Nie mieliśmy prawa tego przegrać - uważa opiekun beniaminka.
Elana nie wygrała w lidze od 5 listopada zeszłego roku, a na wiosnę zdobyła zaledwie dwa punkty. Na dodatek w środowym starciu musiała sobie radzić bez liderów - Damiana Sędziaka, Tomasza Grudnia i Rafała Więckowskiego. Choćby te argumenty mogły przemawiać za ekipą Grzegorza Dziubka, która w tym roku wywalczyła osiem punktów i zaliczyła passę czterech spotkań bez porażki. W grodzie Kopernika kaliszanie rozegrali jednak jeden z najgorszych meczów w ostatnim czasie, prezentując rywalom dwa gole, które przesądziły o ich triumfie. - Wiedziałem, że zespół Calisii gra dobrze na wiosnę. W pierwszej połowie byliśmy o klasę lepsi, co przyczyniło się do przełamania naszej złej passy. Jestem tu po to, by od przyszłego sezonu walczyć o I ligę. Mogę to zagwarantować - nie ukrywa opiekun Elany, Grzegorz Wędzyński, który pracuje z zespołem od kwietnia br.
Problemy Calisii zaczęły się jeszcze przed środową potyczką. Na jednym z treningów urazu łąkotki doznał czołowy gracz środkowej formacji Georgi Nediałkow i choć w Toruniu wybiegł na przedmeczową rozgrzewkę, to w spotkaniu nie był w stanie wystąpić. Do podstawowego składu wskoczył więc Błażej Ciesielski, jednak jego forma jest daleka od tego, co pokazywał choćby na jesień. - Błażej dostał szansę na przełamanie, ale niestety jej nie wykorzystał. W kolejnych meczach dam mu trochę odpocząć - przyznał trener Dziubek.
Kaliskiej drużynie trudno było złapać właściwy rytm. W pierwszej połowie nie oddała ani jednego strzału na bramkę strzeżoną przez Przemysława Kryszaka. Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja po drugiej stronie boiska, mimo że gospodarze wcale nie grali dobrych zawodów. W 24. min i kilkadziesiąt sekund później sporo szczęścia miał Damian Primel, bo nieznacznie mylił się Wojciech Świderek. W 28. min kaliskiemu golkiperowi fortuna już nie sprzyjała. Co prawda obronił strzał Marcina Kikowskiego z rzutu wolnego, ale odbił piłkę wprost pod nogi Arkadiusza Czarneckiego, któremu nie pozostało nic innego, jak wpakować ją do pustaka. W 44. min Primel nie miał już problemów z obroną uderzenia Adama Młodzieniaka z wolnego.
Najlepszy fragment Calisia zaliczyła tuż po przerwie. Grę kaliskiego zespołu w ofensywie ożywił Kamil Jackiewicz, który zastąpił słabo spisującego się Ciesielskiego. To właśnie były piłkarz bydgoskiego Zawiszy świetnie zagrał w 50. min do Samuelsona Odunki. Ten przedryblował obrońców i wrzucił futbolówkę na głowę Stajko Stojczewa, który doprowadził do remisu. Trzy minuty później Jackiewicz powinien wyprowadzić swoją drużynę na prowadzenie. Po indywidualnej akcji znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, jednak posłał piłkę nad poprzeczką. - Tuż przed strzałem piłka podskoczyła i nie ułożyła się tak jak chciałem. Szkoda, ale w końcu musi coś wpaść - tłumaczy zawodnik, który w spotkaniach z MKS-em Kluczbork i Ruchem Zdzieszowice zmarnował niemal bliźniacze sytuacje. Beniaminek II ligi miał jeszcze dwie dogodne okazje w tym meczu. W 75. min Piotr Nawrocki popędził w kontrze prawym skrzydłem i starał się dograć do Odunki, ale Nigeryjczyka uprzedził Kryszak. Na dwie minuty przed końcowym gwizdkiem w prawdziwym kotle w okolicy pola bramkowego gospodarzy ani Jackiewicz, ani Odunka nie potrafili ulokować piłki w siatce.
Elana robiła wszystko, by tego meczu nie wygrać. W 65. min pozostawiony bez opieki w polu karnym gości Radosław Mikołajczak miał mnóstwo czasu, by oddać skuteczny strzał, lecz przymierzył Panu Bogu w okno. Gdy wydawało się, że wynik spotkania nie ma prawa się zmienić, nadeszła 86. min. A w niej po raz drugi w tym meczu pechowo interweniował Damian Primel, który wyszedł do piłki zagranej w kierunku Mateusza Nowasielskiego i zamiast bezpiecznie ją wybić, tak nieszczęśliwie nabił Łukasza Wiącka, że ta wylądowała w siatce. - Piłka przeszła w dość niezrozumiały sposób naszych obrońców. Damian nie krzyknął nikomu, że wychodzi, ja uciekałem, by mnie nie trafił, ale stało się, jak się stało. Jestem załamany - wyjawił Wiącek. - Obie stracone bramki biorę na siebie. Nie chcę się usprawiedliwiać. Jest mi bardzo przykro, bo mogliśmy wywieźć z ciężkiego terenu przynajmniej punkt - przyznał wyraźnie zmartwiony Primel. - Pozostaje mi wyjść na kolejny trening i robić wszystko, by trener i koledzy z drużyny znów mi zaufali. Jaka będzie decyzja - czy zagram, czy nie w następnym meczu - uszanuję ją. Trener wybierze taki wariant, który dla zespołu będzie najlepszy - dodał młody golkiper Calisii.
- To nie było dobre spotkanie w naszym wykonaniu i jeśli będziemy tracić bramki w taki sposób jak dziś, trudno nam będzie walczyć o utrzymanie. Trzeba jak najszybciej zapomnieć o tym meczu i skupić się na kolejnym - oznajmił Samuelson Odunka. - Znowu zostawiliśmy zdrowie na boisku, ale chwila dekoncentracji zakończyła się stratą gola. Uciekły nam ważne punkty, ale taka jest piłka. W kolejnych meczach będziemy szukać szans, by podnieść się w tabeli - zapewnił pomocnik Marcel Kotwica. Najbliższa okazja do rehabilitacji już w najbliższą sobotę. W spotkaniu o „sześć” punktów podopieczni Grzegorza Dziubka podejmować będą Energetyka ROW Rybnik. - Trzeba po piłkarsku złapać się za jaja i wygrać ten mecz, bo w przeciwnym razie będziemy w bardzo ciężkiej sytuacji - zakończył kapitan zespołu, Łukasz Wiącek. - Autor / Źródło: kpcalisia.pl
Facebook
- 2002 - 2022 JarderSport.pl - Jarosław Derengowski. Wszelkie prawa zastrzeżone.