Relacja: OZPN Kalisz - klasa A grupa 2, sezon 2018/19
Kolejka: 1 - Data: 19.08.2018 Godzina: 16:00 | ||
Sokół Świba - Zawisza Łęka Opatowska 2 - 1 | ||
Strzelcy: | ||
Sokół Świba: Sokół Świba: Lorek, Ł. Mońka, Piotrowski, D. Hojka (ż), Zgorzelski, Żurek, D. Grądowy (ż), M. Hojka, Ogorzelski, Pałka (ż) | ||
Zawisza Łęka Opatowska: Zawisza Łęka Opatowska: Chalubiec, Kurkiewicz, Gola, Idczak (Płóciennik), Czworowski, Albert, Polte (Ziubrynowicz), Domino, Joniak, Mielczarek (Łuźniak), Szota. | ||
Sędziowali: | Dariusz Starczan Matyśkiewicz-Walisiak | |
Widzów: | 500 | |
Żółte kartki: | ||
Czerwone kartki: |
- Ta niedziela wpisze się na długo w historię świbskiego futbolu. I to z kilku ważkich powodów. Po pierwsze, na stadion Sokoła kibice ściągnęli w takiej liczbie, że ich zliczania nie wytrzymałyby stadionowe kołowrotki, gdyby Sokół je miał. Po drugie, prezes i sołtys w jednej osobie, w rewelacyjnym tempie poprowadził uroczystość oddania do użytku świeżo wyremontowanego obiektu klubowego i teraz pewnie czeka na ofertę na konferansjera. Po trzecie, z wiarygodnego źródła, bo za takie można chyba uważać arbitra uwijającego się przy bocznej linii, gruchnęła wieść o niebywałej kasie dla Sokoła za transfer Rafała Kurzawy, co jeszcze mocniej rozpaliło widownię. Może więc i na kołowrotki znajdą się pieniążki? I po czwarte wreszcie, miejscowi wygrali mecz, w którym, wg słów i trenera, i prezesa, byli …słabsi od przeciwnika. Ale te pięć elementów złożyło się na pasjonujące widowisko. Tak więc Sokołowi Świba inauguracja rozgrywek w A klasie na pewno się udała, czego nie można powiedzieć o licznych fanach Zawiszy Łęka Opatowska. Nie pomógł ani entuzjazm, ani granaty hukowe, ani najdłuższa w dziejach tego zacnego klubu ławka rezerwowych. A na dokładkę przyczyny porażki Zawiszy dodatkowo komplikuje boiskowa statystyka. Goście strzelali chyba ze sto razy, zaliczyli osiem słupków i dwie poprzeczki, bili dwadzieścia dwa kornery i 30 rzutów wolnych, zdobyli dwa gole. I przegrali 1:2.
LEPSZY CZASEM LATA NIŻEJ
Nie wiem, czy ktoś to nagrywał, ale wystarczy odtworzyć pierwsze siedem minut, by cały ten mecz mieć w pigułce. Sędzia Starczan ledwie gwizdnął, a już dwóch graczy Zawiszy leżało na trawie. Z trybun posypały się dziarskie podpowiedzi, co powinien zrobić arbiter i co oni jemu zrobią jeśli on tego nie zrobi, więc ten posłusznie sięgnął po żółtą kartkę, podyktował rzut wolny, po chwili zatrzymał gości na spalonym i wskazał wreszcie na środek boiska. A przecież tuż przed meczem, trener Sokoła, Przemysław Ferenc, szczerze wskazywał swemu koledze po fachu, Tomaszowi Stawskiemu, słabe strony swej drużyny. – Nie mam dziś pięciu podstawowych chłopów, na ławce siedzi ledwie dwóch, w tym rezerwowy bramkarz, twojemu Dominatorowi założyłbym plaster, ale plastra też nie mam. Zagramy więc z kontry – perorował bez większej nadziei na jakiś sukces. Trzeba podkreślić wyraźnie, że P. Ferenc nie skłamał i powinien dostać za tę szczerość medal. Czemu jednak Zawisza nie umiał sprostać takiej taktyce i dał się wciągnąć w tę śmiertelną grę, to już zadanie dla sztabu szkoleniowego Zawiszy. Wydaje się, jednak, że tak cały zespół, jak i jego trener zrobili prawie wszystko, by ten mecz wygrać. Niestety, „prawie” robi jednak sporą różnicę. Szota bił z wolnych precyzyjnie, jednak nie na tyle, by piłka zatrzepotała w siatce. Inna rzecz, że piłkarze Sokoła powinni już w pierwszej połowie zobaczyć znacznie więcej kartek, niż te ledwie dwie. No i po rozjechaniu przed polem karnym Łukasza Domino faulujący powinien natychmiast powędrować pod nowiuteńki prysznic. Ale sędzia zaczął chyba cierpieć na amnezję, co nie dziwi przy tym upale, i najwyraźniej o kartkach zapomniał. Za to arbiter liniowy machał chorągiewką tak często i z takim impetem, jakby starał się pobić jakiś rekord spalonych. Nie odpuścił nawet wtedy, gdy Zawisza gola zdobył. Jego zdaniem - ze spalonego. Przyznajmy, że taka postawa nie wróży mu łatwej sportowej przyszłości na meczach w Łęce Opatowskiej, o czym życzliwie informowali go krewcy kibice. Tak więc po siedmiu minutach mieliśmy trzy faule, żółtą kartkę dla M. Hojki i trzy rzuty wolne. Poza tym widzieliśmy ładny, choć niecelny strzał Poltego, ale ...ze spalonego. A Sokół prowadził 1:0. Oto miejscowi przeprowadzili bodaj pierwszą akcję, piłka znalazła się tuż przy prawym narożniku, Hojka wrzucił ją na czubek buta Dawida Grądowego i zapachniało sensacją. Rozdrażnieni takim przebiegiem zdarzeń goście jeszcze mocniej podkręcili tempo, bramka Sokoła zasypana została gradem strzałów, ale nic nie chciało wpaść. Gospodarze nie przebierali w środkach, ale licznik kartek zatrzymał się na cyfrze 2. Tuż przed końcem pierwszej polowy żółty kartonik ujrzał bowiem strzelec gola – Dawid Grądowy. Warto jednak zaznaczyć, że w głowach piłkarzy Zawiszy powinna zapalić się ostrzegawcze światełko, gdy w 20. minucie urwał im się lewą stroną K. Sikora. Wtedy nowy golkiper Zawiszy pokazał czemu zwą go Pająkiem, a sponsorom klubu udowodnił, że nie wyrzucili pieniędzy w błoto. Druga odsłona zaczęła się tak jak pierwsza, więc jeśli ktoś nie zdążył na jej początek, to nic straconego, bo kolega pewnie nagrywał telefonem. Zawisza atakował wszystkimi siłami, na lewym skrzydle zaczął meldować się np. Kurkiewicz, który w 47. minucie trafił w …słupek. A kilka chwil potem cały sektor trybun zajęty przez działaczy Zawiszy aż uniósł się w powietrze, z gardeł wyrwało się radosne „jest”, żyleta wydarła już z piersi pieśń triumfu, bo piłka znalazła wreszcie drogę do świbskiej bramki. W iście cyrkowy sposób wepchnął ją tam Idczak. Ten bombowy nastrój jednym gwizdkiem rozbroił sędzia Starczan, który czujnie spostrzegł chorągiewkę w górze. Siedem minut po przerwie ponownie prawą stroną uciekł Grądowy, zwiódł całą obronę Zawiszy i sprytną podcinką przerzucił piłkę nad bezradnym golkiperem gości. A Zawisza poniósł dodatkową stratę, bo za próbę przekonania sędziego, że tym razem był spalony D. Starczan żółtą kartką ukarał Mielczarka. - Sędzia nie jest chusteczką do nosa ani serwetką w restauracji – objaśnił sentencjonalnie kibicom arbiter liniowy. W tej sytuacji trener Zawiszy rzucił do walki wszystkie dostępne armaty. Na boisku pojawili się nowi gracze, ale ani Płóciennik (co za okazja, ale tylko słupek), ani Ziubroniewicz bramki nie zdobyli. Co udało się w końcu w 68. minucie Goli. Kontaktową bramkę błyskotliwy obrońca gości zdobył dokładnym strzałem głową. I wtedy nad boiskiem zebrały się ciemne chmury absurdu, bowiem nikt nie potrafił odnaleźć ani jednej piłki meczowej, a przecież wszystkie poszybowały wcześniej w świbskie niebo. Sytuację co prawda próbowali ratować życzliwi kibice, ale arbiter nie skorzystał z tej pomocy i tylko się skrzywił na widok kolorowej zabawki porwanej pewnie jakiemuś brzdącowi. Wybitemu z rytmu Zawiszy nie pomogło siedem doliczonych minut, natomiast ten niespodziewany handicap gospodarze skwapliwie wykorzystali na błyskawiczną regenerację. Udało im się przetrwać końcowy szturm Zawiszy (cztery kornery, dwa słupki i trzy spalone) i niespodziewanie wyrwać trzy punkty faworytowi. Ten pierwszy mecz niewiele zmienia w naszej ocenie możliwości i gospodarzy, i gości. Zawisza to drużyna doświadczona, z wieloma piłkarskim atutami. A gdy wyleczy się do końca nowy w tej ekipie Mateusz Płóciennik, Zawisza powinien lepiej radzić sobie z każdym rywalem. Dziś zabrakło mu szczęścia i wyrachowania. A Sokół? Posłuchajmy Przemysława Ferenca - uradowanego trenera Sokoła: Nas w tej A klasie nawet nie powinno być. Ale jesteśmy i walczymy. Nie myślimy o jakimś tam awansie, ale o tym by grać ładnie i skutecznie. Dziś ładnie zagrał Zawisza, ale to my wygraliśmy. Nastawiliśmy się na kontry, dwie się udały i wygraliśmy. Nic dodać, nic ująć. A Zawisza zechce pewnie przekonać swoich kibiców, że potrafi grać nie tylko ładnie, ale i skutecznie. Najbliższa okazja to mecz u siebie z nieobliczalnym Sokołem Bralin.
Sokół Świba – Zawisza Łęka Opatowska 2:1 (1:0). Bramki: Grądowy 2 (7, 54). Gola (68 głową).
Sędziowie: Starczan, Matyśkiewicz, Walisiak
Sokół Świba: Lorek, Ł. Mońka, Piotrowski, D. Hojka (ż), Zgorzelski, Żurek, D. Grądowy (ż), M. Hojka, Ogorzelski, Pałka (ż)
Zawisza Łęka Opatowska: Chalubiec, Kurkiewicz, Gola, Idczak (Płóciennik), Czworowski, Albert, Polte (Ziubrynowicz), Domino, Joniak, Mielczarek (Łuźniak), Szota. - Autor / Źródło: Tomasz Macniak
Facebook
- 2002 - 2022 JarderSport.pl - Jarosław Derengowski. Wszelkie prawa zastrzeżone.