Informacje
- Liga Polska
- Sensacyjny wieczór w Poznaniu. Pięć bramek w starciu Lecha z Cracovią
-
Mistrzowie Polski rozpoczęli sezon w najgorszy możliwy sposób. Przed własną publicznością Lech Poznań przegrał z Cracovią aż 1:4.
Inauguracja sezonu Ekstraklasy w Poznaniu zasługiwała na wyjątkowy spektakl. Nie takiego oczekiwali jednak kibice, którzy dość licznie wypełnili stadion przy ulicy Bułgarskiej. Mecz przyjaźni okazał się tym, w którym Lech iście "po koleżeńsku" ugościł Cracovię i podarował rywalom łatwe trzy punkty.
Początek już zwiastował nam niezły rollercoaster. Fatalnie zachował się w środku pola Michał Gurgul, który umożliwił gościom wyprowadzenie błyskawicznego kontrataku. Wielu kibiców nie zdążyło zapewne dobrze rozsiąść się na trybunach, a Bartosz Mrozek zmuszony był wyciągać piłkę z siatki.
Autorem trafienia okazał się Filip Stojilković, który w piątkowy wieczór był prawdziwym koszmarem obrońców "Kolejorza". Nowa "dziewiątka" w drużynie Cracovii nieustannie naciskała na duet stoperów Lecha, wygrywając większość pojedynków fizycznych. Wszak mowa tu o napastniku, który swoimi warunkami sprawia wrażenie bogatszej wersji Benjamina Kallmana.
Szwajcar doskonale odnalazł się także przy drugiej bramce dla "Pasów". Z impetem wpadł w pole karne Lecha, wykorzystując kolejny błąd mistrzów Polski w rozegraniu. Przytomnie wystawił piłkę do Ajdina Hasicia, a skrzydłowy miał otwartą drogę do bramki, wystarczyło dobrze przyłożyć stopę.
Lechici nie istnieli na boisku. Momentami wręcz dosłownie, bo w przynajmniej kilku fragmentach trudno było znaleźć jakiegokolwiek piłkarza w środkowej strefie, nie wspominając o pozycji skrzydłowego. Z prawej strony trener Niels Frederiksen ponownie postawił na duet Robert Gumny - Joel Pereira, choć współpraca obu tych zawodników zupełnie nie układała się już w starciu z Legią.
Płomykiem nadziei okazał się błąd Gustava Henrikssona, który we własnym polu karnym trącił piłkę ręką, a sędzia po uważnym obejrzeniu powtórek, podyktował rzut karny dla gospodarzy. Mikael Ishak wykonał "jedenastkę" bardzo pewnie i dał swoim kolegom sygnał do pogoni za wyrównaniem.
W pierwszej połowie już się nie udało, za to w drugiej? Mistrzowie Polski krótko po wyjściu z szatni podarowali Cracovii kolejny prezent. Sytuacji w polu karnym nie zmarnował Ajdin Hasić, ale nie zabrakło w tym także drobnej pomocy Mateusza Skrzypczaka, który dołożył nogę i wcisnął piłkę do własnej bramki.
Nie było wątpliwości, kto w ofensywie prezentuje się lepiej. Ale gdyby w tamtym momencie ktokolwiek jeszcze takie miał, to Martin Minczew przekonał wszystkich niedowiarków. Bułgar huknął z dystansu w sam narożnik bramki, uciszając trybuny przy Bułgarskiej.
Niebiesko-biali grali absurdalnie. Zostawiali "Pasom" nawet więcej miejsca na boisku, niż tamci potrzebowali. Debiutującemu w naszej lidze trenerowi Luce Elsnerowi należą się spore gratulacje, bo taktycznie Cracovia zaprezentowała się znakomicie.
Jeśli przegrana w Superpucharze Polski była wypadkiem przy pracy i delikatnym zmęczeniem po ciężkim obozie przygotowawczym, to jak nazwać grę mistrzów kraju w piątkowym starciu?
Lech Poznań - Cracovia 1:4 (1:2)
0:1 - Filip Stojilković 2
0:2 - Ajdin Hasić 26
1:2 - Mikael Ishak 45 (k.)
1:3 - Ajdin Hasić 52
1:4 - Martin Minczew 60
Składy:
Lech: Bartosz Mrozek - Robert Gumny, Alex Douglas (46. Mateusz Skrzypczak), Antonio Milić, Michał Gurgul - Gisli Thordarson (62. Filip Szymczak), Filip Jagiełło, Antoni Kozubal - Joel Pereira, Mikael Ishak (86. Kornel Lisman), Leo Bengtsson (62. Bryan Fiabema)
Cracovia: Heinrich Ravas - Otar Kakabadze, Gustav Henriksson, Oskar Wójcik - Dominik Piła, Amir Al-Ammari, Mikkel Maigaard, Kristjan David Olafsson - Martin Minczew (62. Karol Knap), Filip Stojilković (84. Bartosz Biedrzycki), Ajdin Hasić (70. Jani Atanasov)
Żółte kartki: Skrzypczak (Lech) - Olafsson, Atanasov (Cracovia)
Sędzia: Damian Sylwestrzak (Wrocław)
Źródło: sportowefakty.wp.pl
Facebook
- 2002 - 2025 JarderSport.pl : Kontakt. Wszelkie prawa zastrzeżone.