Relacja: Liga Wielkopolska - 4 liga grupa południowa, sezon 2009/10
Kolejka: 10 - Data: 11.10.2009 Godzina: 16:00 | ||
Biały Orzeł Koźmin Wlkp. - Piast Kobylin 0 - 2 | ||
Strzelcy: 0:1 Tomasz Andrzejewski (40'), 0:2 Tomasz Andrzejewski (52') | ||
Biały Orzeł Koźmin Wlkp.: J. Reyer – Pilarczyk, Kubiak, Kosiński, Stępa – Lis (82’ Walczak), Ziembiński (88’ M. Nowak), Namysłowski (88’ B. Nowak), Kubka (76’ Wiła) – Skrzypczak – Maryniak | ||
Piast Kobylin: Sadowski – Kowalski, Biernat, D. Reyer, Kaczmarek – M. Kurzawa (80’ A. Kurzawa), Kendzia, Andrzejewski (85’ Kubiak), Pospiech (78’ Sikora) – Rejek, Kempiński | ||
Sędziowali: | ||
Widzów: | ||
Żółte kartki: | ||
Czerwone kartki: |
- Panda bohaterem!
Niedzielne derby powiatu, które z racji zajmowanych przez piłkarzy Białego Orła Koźmin i Piasta Kobylin pozycji nazwać można było spotkaniem na szczycie, nie były wielkim widowiskiem. Bohaterem konfrontacji okazał się zdobywca obu bramek Tomasz Panda Andrzejewski.
Koźminianie przystąpili do rozgrywanego w trudnych warunkach atmosferycznych meczu dość spokojnie. W ataku – na skutek kontuzji Adama Skałeckiego i Wojciecha Falentina kolejny raz zagrać musiał Janusz Maryniak, któremu partnerował wchodzący z drugiej linii Damian Skrzypczak. Przez pierwsze 10 minut gra była bardzo niemrawa. Piast dłużej utrzymywał się przy piłce, ale nie przekładało się to na liczbę stwarzanych okazji. Jedyne, czym początkowo imponowali gracze obu zespołów, to spora walka i nieustępliwość.
Dopiero w minucie 12 musiał wykazać się pierwszy z bramkarzy. Padło na Dominika Sadowskiego, który na raty obronił uderzenie Skrzypczaka z 18 metrów. Kilka minut później na połowie gospodarzy Marcin Kurzawa faulował Bartłomieja Ziembińskiego. Z rzutu wolnego zacentrował Michał Kosiński, a kąśliwym strzałem głową z linii pola karnego popisał się Jakub Namysłowski. Piłka po odbiciu od grząskiej murawy nabrała większego przyspieszenia, ale Sadowski zdołał sparować ją poza boisko.
Na kolejne emocjonujące wydarzenia przyszło nam czekać do 30 minuty gry. Wtedy podanie Kurzawy we własnej strefie obronnej przechwycił Krzysztof Stępa, który momentalnie uruchomił biegnącego lewą flanką Maryniaka. Ten podciągnął z piłką kilkadziesiąt metrów po czym zagrał do niepilnowanego na 20 metrze Ziembińskiego. Szaber huknął zewnętrznym podpiciem, ale Sadowski instynktownie wyciągnął prawą dłoń i zapobiegł utracie gola. Piłka dotarła do Krzysztofa Kendzi. Kapitan przyjezdnych, długo się nie zastanawiając, posłał dalekie podanie na połowę rywali. Futbolówkę opanował rozpędzony Michał Rejek i pomknął z nią w stronę bramki. Gdy Rejas wpadł w szesnastkę, a Jarosław Rejer wybiegiem skrócił kąt, zdecydował się na uderzenie zewnętrzną częścią stopy. Piłka odchodziła od prawego słupka bramki Reyera i ostatecznie minęła cel o metr. Kilkadziesiąt sekund później Maryniak znakomicie dośrodkował z lewego skrzydła do Mateusza Lisa, ale młody pomocnik miejscowych uderzył niecelnie z 6 metrów.
Minutę później sytuację wypracowali sobie kobylinianie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego dobrą okazję do otwarcie wyniku miał Dariusz Reyer, ale środkowy defensor Piast nieczysto trafił w piłkę, a ta padła łupem jego młodszego brata.
J. Reyer przepuścił jednak piłkę do siatki w minucie 40. Niemal pod chorągiewką Tomasza Kempińskiego niepotrzebnie faulował Michał Kosiński. Ze stojącej piłki płasko i mocno zacentrował Rejek. Toru jej lotu nie przeciął żaden z obrońców. Futbolówka spłatała też figla Reyerowi, odbijając się tuż przed interweniującym bramkarzem. W konsekwencji dotarła do zamykającego akcję Andrzejewskiego, który dopełnił formalności. Kibice obu zespołów żartowali po tej bramce, iż popularny Panda nie ukończy edukacji w koźmińskim ZSP, gdzie jego wuefistą jest trener Orzełków Dariusz Maciejewski.
Miejscowi próbowali jeszcze przed przerwą odrobić straty. Sztuka ta powiodłaby się, gdyby nie świetnie dysponowany Sadowski. W 45 minucie gry Stępa dograł w pole karne do ustawionego tyłem do bramki Skrzypczaka. Ten, jednym przyjęciem uwolnił się spod opieki Jacka Biernata i znalazł się oko w oko z bramkarzem gości. Skrzypczak zdołał oddać strzał z narożnika przedpola bramkowego, ale Sadowski tylko na to czekał i odbił piłkę. Przy okazji obaj rozpędzeni zawodnicy z impetem wpadli na siebie. Ucierpiał Sadowski, ale na szczęście jego niedyspozycja była krótkotrwała i po udzieleniu pomocy medycznej, mógł kontynuować grę.
W drugiej odsłonie pierwsi zagrożenie stworzyli gospodarze. Lis zrewanżował się Maryniakowi za idealną wrzutkę z początkowych trzech kwadransów. Główkujący Maryniak był jednak w trudnej sytuacji i nie trafił w światło bramki. Kilka chwil później miejscowi przeprowadzili ładną akcję w trójkącie Lis, Maryniak, Skrzypczak. W końcowej fazie ataku dogranie Maryniaka do Skrzypy zdołał przeciąć Biernat i gospodarze mieli tylko rzut rożny.
W 51 minucie spotkania doszło do najbardziej kontrowersyjnego zdarzenia. Do długiego podania Kaczmarka w tempo wystartował Kempiński. Kempes urwał się Mateuszowi Kubiakowi, a gdy był w polu karnym, padł na murawę niczym rażony piorunem. Sytuacja była trudna do oceny, bowiem będący sam na sam z Reyerem Kempiński przewrócił się kilka metrów dalej, niż mogło dość do przewinienia rosłego stopera gospodarzy. Arbiter wskazał jednak na wapno, a kibice jednych i drugich wdali się w polemikę. – Ewidentnie go trącił – mówili kibice gości. – To są jaja! Niewidomy pan, panie sędzio? Takiego karnego nie widziałem jak żyję – gorączkował się jegomość po 50-tce kibicujący koźminianom. Nic jednak nie mogło zmienić decyzji sędziego. Do ustawionej na 11 metrze piłki podszedł Rejek. Intencje strzelca doskonale wyczuł jednak Reyer, który zastopował lekko uderzoną w kierunku swojego prawego narożnika piłkę. Niestety dla miejscowych, gdy ich golkiper odbił piłkę, błyskawicznie dopadł do niej nie kto inny jak Andrzejewski, który w niedzielne popołudnie miał prawdziwy dzień konia i było 0:2.
Od tego momentu kobylinianie grali bardzo spokojnie. Akcje miejscowych przypominały natomiast bicie głową w mur. Ostatnie pół godziny nie było więc zbyt emocjonujące. Niemniej, przyjezdni stworzyli sobie kilka okazji strzeleckich. Po dośrodkowaniach Piotra Kowalskiego z rzutów rożnych, trzykrotnie szczęścia próbował Kendzia. Każdy ze strzałów głową był sporym zagrożeniem dla Reyera i jego kolegów. Kendzia może mówić o pechu, gdyż po uderzeniu z 87 piłka odbiła się od poprzeczki. Chwilę wcześniej Piast wyprowadził też groźną kontrę. Najpierw znakomitego podania Kendzi nie wykorzystał Kurzawa, a ułamki sekundy później po główce Rejka piłkę sprzed pustej bramki wybił Kubiak.
Mecz zakończył się więc dwubramkowym zwycięstwem faworyzowanych piłkarzy z Kobylina. Kibice oraz sami zawodnicy długo jednak nie przestawali mówić o sytuacji z 51 minuty spotkania. – Karnego mnie było – śmiał się kierownik drużyny gości Grzegorz Pernak. – Moim zdaniem sędzia popełnił błąd, bo Kubiak Kempińskiego raczej nie zahaczył. Dobrze, że choć raz nam sprzyjało więcej szczęścia.
- Kontakt z Mateuszem był – mówił z kolei Kempiński. – Mogło to wyglądać dość kontrowersyjnie, ponieważ przewróciłem się kilka metrów po wytrąceniu mnie z równowagi. Nie miałem jednak możliwości, by utrzymać się w rytmie biegu. W moich oczach sędzia postąpił słusznie.
Piast zdobył więc kolejne trzy oczka, a Andrzejewski utarł nosa trenerowi i wuefiście Maciejewskiemu. Okazja do rewanżu dopiero wiosną. - Autor / Źródło: Marek Szymczak / Daniel Borski
Facebook
- 2002 - 2022 JarderSport.pl - Jarosław Derengowski. Wszelkie prawa zastrzeżone.